Wspomnienia dyrektorów szkoły
Henryk Ejankowski - "A było to tak..."
|
H. EJANKOWSKI |
W grudniu 1954 r, podjąłem pracę w Technikum. Warunki pracy byty trudne. Przed południem zajęcia mieli uczniowie Technikum
(parter i I piętro) i uczniowie Zasadniczej Szkoły Metalowej (II piętro). Po południu na zajęcia przychodzili uczniowie
Technikum dla Pracujących (parter i I piętro) oraz uczniowie Zasadniczej Szkoły Przyzakładowej (II piętro).
Dlaczego wobec tego wyraziłem zgodę na pracę w Technikum?
Przez półtora roku pracy jako nauczyciel dochodzący przyglądałem się
uczniom i nauczycielom. Byli to wspaniali uczniowie i wspaniali nauczyciele. Prawdziwi pasjonaci: L. Chrzanowski, Z. Zieliński,
F. Wojnakowski, K. Sokolowa, T. Kaczkowski, St. Frańczak, W. Fabiszewski, A. Słowiński, E. Zalewski, J. Waśkiewicz, J.
Chomicz-Bara, A. Czubowa, M. Karwański, że wymienię najstarszych. Oni żyli tą szkołą, to był ich drugi dom. Byli koleżeńscy
i życzliwi, kiedy trzeba surowi i wymagający, ale zawsze obiektywni i sprawiedliwi. Te przyjacielskie stosunki rozciągały się
także na czas poza zajęciami szkolnymi. Wspólnie spędzano wiele wieczorów, razem udawano się na wycieczki i spędzano wczasy.
Pamiętam "boje", jakie toczyli nauczyciele między sobą na przerwach i Radach Pedagogicznych o uczniów zagrożonych oceną
niedostateczną, rywalizacje wychowawców o wyniki klasyfikacji (jak jeden drugiego sprawdzał, czy ten nie pomylił się o ułamek
przy obliczaniu frekwencji). A uczniowie? To była młodzież, która przeżyła okupację, naukę podejmowała w trudnym okresie
powojennym. Była ponad swój wiek dojrzała, złakniona wiedzy, ofiarna - to przecież Oni uczestniczyli w budowie Technikum. Praca
z taką młodzieżą była dużą satysfakcją.
Szkołą kierował Leon Chrzanowski, świetny pedagog - mądry, rozważny, życzliwy dla współpracowników, kochający młodzież.
Reasumując, w takiej szkole, z taką młodzieżą, z takim gronem pedagogicznym chciało się pracować. Dlatego przyjąłem propozycję
pracy w Technikum. Ta szkoła miała szczęście do dobrych nauczycieli. Przychodzili nowi, m. in. Z. Delegiewicz, T. Nawara, Z.
Grabowski, S. Kopański, St. Kuśniewski, R. Kita, B. Staroń, J. i H. Balcerowscy. Stąd nie dziwiły wyniki szkoły:
kilkudziesięciu finalistów olimpiad przedmiotowych, przeszło połowa absolwentów kończących studia wyższe. Wśród absolwentów są
doktorzy, docenci, profesorowie wyższych uczelni, ludzie zajmujący wysokie stanowiska w przemyśle i administracji państwowej.
A warunki lokalowe w szkole były bardzo trudne, tak, że często nie było gdzie prowadzić zajęć pozalekcyjnych.
W 1973 r. powołano mnie na stanowisko dyrektora Technikum Hutniczo-Mechanicznego z zachowaniem stanowiska dyrektora
Zasadniczej Szkoły Przyzakładowej. W 1974 r. do wybudowanego Ośrodka przenieśliśmy Zasadniczą Szkołę Przyzakładową i Zasadniczą
Szkołę Metalową połączone w Zasadniczą Szkołę Zawodowa.. Wreszcie wszystkie nasze szkoły otrzymały właściwe warunki lokalowe,
a co za tym idzie bardzo dobre warunki do pracy dydaktyczno-wychowawczej. Zasadnicza Szkoła Zawodowa podlegała resortowi
hutnictwa, Technikum i Studium Policealne - resortowi oświaty. Mając taką bazę lokalową chcieliśmy tworzyć nowe gabinety
przedmiotowe i pracownie. W 1975 r. powstał Zespół Szkół Hutniczych podległy resortowi hutnictwa. Dzięki temu
rozwiązaniu mogliśmy w oparciu o finanse hutnictwa przystąpić do wyposażania wszystkich szkół Zespołu w pomoce naukowe i
tworzyć kolejne gabinety i pracownie przedmiotowe.
Zespół rozwijał się dobrze stwarzając młodzieży odpowiednie warunki do nauki, a nauczycielom lepsze warunki do pracy
dydaktyczno-wychowawczej. Była to również zasługa grona nauczycielskiego, jak i członków dyrekcji: S. Kopańskiego, St.
Kuśniewskiego, E. Lisa i R. Kity. Bez ich ofiarnej pracy zmiany te byłby niemożliwe. Rozwój Zespołu Szkół Hutniczych
zawsze był organicznie związany z rozwojem Huty. Sprzyjali temu zawsze nasi absolwenci zatrudnieni w Hucie i będący we
władzach miasta. Zawsze byli otwarci na nasze potrzeby dyrektorzy Huty: T. Chrzanowski, St. Broda. A. Śniadowski, W. Weroński,
W. Rola i L. Wojsławski. Rodzice naszych uczniów zatrudnieni w Hucie także mieli duży udział w wyposażaniu szkoły w pomoce
naukowe. Należy podkreślić, że środowisko Ostrowca Św. zawsze otaczało naszą szkołę szczególną życzliwością i pomocą.
Sławomir Kopański - "Kilka refleksji o Technikum"
|
S. KOPAŃSKI |
Za namową Pana Dyrektora Leona Chrzanowskiego pracę w
Technikum rozpocząłem l września 1970r. Pierwsze wrażenia nie były najlepsze. Ścisk panujący w szkole był niesamowity. Do
południa trwały lekcje w Technikum oraz w Szkole Metalowej, zaś po południu funkcjonowało Technikum dla Pracujących oraz
Zasadnicza Szkoła Zawodowa Przyzakładowa, której dyrektorował Pan Henryk Ejankowski. Łącznie w budynku uczyło się
prawie 2.200 uczniów. Klasy były przepełnione i liczyły z reguły ponad 40 uczniów. Wszystkie pomieszczenia zastępcze i część
korytarzy było adaptowanych na prowizoryczne sale lekcyjne. Sprzęt klasowy był mocno zużyty, zaś wyposażenie w pomoce
naukowe poza dwoma pracowniami Panów Edmunda Zalewskiego i Stanisława Frańczaka było bardzo skromne. W czasie przerw trudno
było pokonać zatłoczony korytarz.
Szara nieotynkowana cegła, stanowiąca fronton gmachu szkoły nadawała budynkowi surowości i tajemniczości. Niezbyt przyciągająco
oddziaływał wygląd zaplecza szkoły, na które składały się szpecące wyglądem baraki i nurzące się w błocie po deszczach boisko
szkolne. Kilku użytkowników pomieszczeń szkolnych nie sprzyjało dbałości o ich estetykę i stan sprzętu lekcyjnego.
Już pierwsze posiedzenie Rady Pedagogicznej, a w nim wystąpienia dyrektorów Leona Chrzanowskiego, Henryka Balcerowskiego i
Jerzego Karpowicza wskazywały na to, że poprzeczka poziomu pracy szkoły postawiona jest wysoko. Pierwsze rozmowy w czasie
przerwy z Feliksem Wojnakowskim i Jadwigą Barą-Chomicz, stanowiącymi znakomity duet matematyków potwierdziły zasłyszaną
już wcześniej opinię, że nauczanie matematyki w tej szkole jest postawione znacznie powyżej obowiązujących standardów.
Pierwsza lekcja i pierwsze zadanie matematyczne na niej także uspokajają. Okazuje się, że pomysły jego rozwiązania
reprezentowane przez Piotrka Tworzewskiego, Zbyszka Maja, Krzysia Sapałę czy Janusza Sitarskiego świadczyły, że można
z nimi wiele osiągnąć. Problemem nie było więc utrzymanie dyscypliny lekcyjnej, ale stworzenie właściwych warunków dla ich
rozwoju intelektualnego. W latach późniejszych, gdy obowiązki administracyjne nie pozwalały mi dużo uczyć, prowadzenie lekcji
było zawsze najlepszym relaksem, bo partnerów do wymiany myśli przy rozwiązywaniu problemów matematycznych nigdy nie brakowało.
Żegnałem się z tą szkołą na posiedzeniu Rady Pedagogicznej pod
koniec wakacji 1996r. Słowa wypowiadało mi się ciężko, także na twarzach moich nauczycieli widziałem smutek. To tak samo jak
bywa przy rozstaniach przyjaciół. Myślę, że Oni wybaczyli mi moje ułomności i błędy, których przecież nie brakowało w
czasie mojego ćwierćwiecza obcowania z Nimi. Jeszcze i teraz moje pobyty w tej szkole są dla mnie niezwykle przyjemne.
Czuję w nich autentyczne ciepło od strony moich byłych współpracowników i bliskość kątów szkolnych, do których zaglądałem
latami. Raduje każdy sukces i osiągnięcia Technikum.
Roman Kita - "Wspomnienia z pracy w THM"
|
R. KITA |
Moje wspomnienia rozpocznę od roku 1970, kiedy to rozpocząłem
swoją pracę pedagogiczną w Technikum Hutniczo-Mechanicznym. Zastałem w tym czasie w szkole wielu znakomitych pedagogów,
zawsze wspomagających swym doświadczeniem tych, którzy po raz pierwszy rozpoczynali pracę pedagogiczną. W tym to okresie, by
dorównać lepszym dużo czasu poświęciłem czytaniu literatury technicznej i pedagogicznej. W pokoju nauczycielskim panował
klimat zrozumienia i współpracy ludzi, którzy dbali o wysoki poziom nauczania.
Dużym wyróżnieniem, ale i zaskoczeniem było
powołanie mnie, na wniosek ówczesnego dyrektora szkoły Pana Henryka Ejankowskiego przez Kuratora Oświaty i Wychowania
w Kielcach na stanowisko zastępcy dyrektora szkoły. Tej pracy należało się uczyć od podstaw, dalej pracować nad sobą, ale też
organizować pracę innym. Na szczęście miałem przyjaciół, którzy mnie w tej roli wspierali, byli to Sławomir Kopański,
Kazimierz Kosowski i wielu innych. W szkole panowała ciasnota w związku z funkcjonowaniem w budynku wielu szkół
technicznych dla młodzieży i dorosłych.
Staraniem dyrektora szkoły Henryka Ejankowskiego we wrześniu 1974 r. oddany został
do użytku młodzieży budynek dydaktyczny, w którym rozpoczęła naukę młodzież skupiona w dwóch szkołach zawodowych, tj.
Zasadniczej Szkole Metalowej i Zasadniczej Szkole Zawodowej dla Pracujących Huty. Wkrótce szkoły te zostały
połączone w jedną placówkę oświatową wchodzącą w skład Zespołu Szkół Hutniczych. Praca w tej szkole nie była łatwa,
głównie za sprawą młodzieży pochodzącej z rodzin patologicznych. Za naukę zawodu w hucie młodzież otrzymywała z zakładu
pracy wynagrodzenie, które nie zawsze było wydawane na właściwe cele. Młode i twarde serca wielu z nich trzeba było
zmieniać, ale generalnie bardzo dobrze wspominam ten okres mojej pracy. Wszystkie wysiłki skierowaliśmy na zintegrowanie
zespołu nauczającego oraz wyposażanie szkoły w niezbędne pomoce naukowe wykorzystując możliwości techniczne warsztatów
szkolnych.
Po trzech latach powróciłem do pracy w Technikum, gdzie wcześniej nastąpiła już zmiana na stanowisku dyrektora. Funkcję tą
objął Pan Sławomir Kopański. Jego niezwykła osobowość i pracowitość spowodowały duże zmiany w jakości pracy zespołu
kierującego i Rady Pedagogicznej. Ożywiło się życie kulturalne młodzieży w szkole. Wicedyrektor Edward Lis nawiązał
współpracę z Zakładowym Domem Kultury, odnowiła się działalność młodzieżowej orkiestry dętej, odbywały się częste spotkania
młodzieży z ciekawymi ludźmi. Praca wychowawcza z młodzieżą nabierała innej funkcji, nie tylko rejestrowanie faktów przez
wychowawców, ale ciągłe oddziaływanie wychowawcze na młodzież przy współudziale rodziców. Pojawiły się pierwsze owoce solidnej
pracy lekcyjnej i pozalekcyjnej z młodzieżą. Coraz to większa grupa uczniów odnosiła sukcesy w olimpiadach przedmiotowych,
konkursach i współzawodnictwie sportowym. Zmieniło swój wygląd otoczenie szkoły, wyposażenie gabinetów i pracowni
przedmiotowych. Niektóre fakty warto tu odnotować.
Następowała poprawa bazy sportowej w wyniku wyburzenia garaży przy szkole i zagospodarowania odzyskanego terenu na cele
sportowe i rekreacyjne. Młodzież uczestniczyła z powodzeniem w ponad dziesięciu olimpiadach przedmiotowych. Pojawiali się
kolejni laureaci tych olimpiad: z matematyki, fizyki, wiedzy technicznej i historii. Zaczęto wykonywać coraz lepsze i
wartościowsze prace dyplomowe, a niektóre z nich uczestniczyły z powodzeniem w Turnieju Młodych Mistrzów Techniki na
szczeblu wojewódzkim i krajowym zajmując tam czołowe lokaty. Dwie prace praktyczne, spośród trzech z kraju, zakwalifikowano na
Światową Wystawę Wynalazków Młodzieży w Tokio. Były to prace Krzysztofa Ćwika i Marka Harażnego oraz
Artura Kolasy i Dariusza Jabłońskiego. 29 stycznia 1980 r. Ministerstwo Oświaty i Wychowania nadało szkole medal
za osiągnięcia w olimpiadach matematyczno-fizycznych, zaś Rada Pracownicza Huty uhonorowała Technikum odznaką
"Zasłużony dla Huty Ostrowiec".